Grenlandia - Arctic Circle Trail Trekking

Arctic Circle Trail dzień 9 – Nerumaq – Kangerluarsuq Tulleq fjord

Dystans – 17 km
Podejścia – 180 m
Zejścia – 205 m

„Przygody Frodo Swamps’a i Bilbo Boggins’a”

6.07.2015
Po odprawieniu porannych rytuałów, spakowani i gotowi do drogi wyciągamy mapę i raz jeszcze analizujemy przebieg szlaku. Wygląda na to, że czeka nas długa wędrówka, głównie płaskim terenem, i ponowne przekraczanie rzeki. Jedyne podejście dzisiejszego dnia znajduje się dopiero na ostatnich kilometrach, tuż przed miejscem noclegu. Początkowo szlak biegnie wzdłuż rzeki, która wyprowadza nas z doliny:

img_2229

img_2231

img_2232

U wylotu doliny, po lewej stronie zaczyna wyłaniać się niezwykle interesująca ściana. W porannym słońcu cała aż błyszczy od strumieni spływającej wody, co wzmaga wrażenie jej niedostępności.

img_2236

img_2234

Pożegnalne spojrzenie na dolinę:

img_2237

Krok po kroku wchodzimy na coraz bardziej podmokły teren.

img_2239

Sebastian przez cały czas kombinuje jak nie przemoczyć butów i szuka obejść.

img_2240

img_2241

img_2242

img_2243

Rozległe grzęzawiska stają się coraz bardziej problematyczne, a przejście suchą stopą (errata – butem) wymaga radykalnych rozwiązań ;-)

img_2244

Moje buty przechodzą tu największy test, co i rusz wpadam w wodę po kostki, ale zdają go na szóstkę. W środku sucho.

img_2245

img_2247

Ścieżka delikatnie pnie się lewym zboczem doliny dając chwilowe wytchnienie od wszechobecnej wody. Po jakimś czasie wprowadza nas wprost w rozległe krzaczyska sięgające ponad głowy, które są najwyższą napotkaną tu jak dotąd roślinnością.

img_0947

Za nimi rozpościera się ciekawy widok na rzekę, a zwłaszcza jej lewy brzeg usiany gigantycznymi głazami.

img_2248

img_2249

W końcu docieramy do miejsca, w którym musimy po raz pierwszy dzisiejszego dnia przekroczyć rzekę.

img_2251

img_2252

Idę przodem:

img_0952

img_0955

Rozsiadam się wygodnie na brzegu i poluję z aparatem na Sebastiana.

img_2253

img_2254

img_2255

Sebastian niecierpliwi się i chce dostać na drugą stronę jak najszybciej, dlatego zamiast poświęcić 3 minuty więcej i przywiązać buty do plecaka, wiesza je sobie na szyi. Przechodząc przez śliskie, porośnięte glonem kamulce w pewnej chwili traci równowagę i przewraca się przodem do wody. Oczywiście buty w pierwszej kolejności lądują w wodzie i nabierają jej do środka jak dwa dzbanki. Po upewnieniu się, że wszystko gra, już dłużej nie mogę powstrzymać śmiechu :lol: 3 godziny kombinowania jak nie zmoczyć choćby niteczki kończą się kompletnym przemoczeniem obuwia. Tak to właśnie jest, jak się człowiek spieszy to się diabeł cieszy ;-)

Oddaję Sebastianowi swoje sandały i ruszamy w dalszą drogę, której przebieg cały czas wyznacza rzeka.

img_2261

img_2262

img_2263-panorama

Obniżamy się lekko i dochodzimy do rozległego rozlewiska. Tu będziemy musieli przejść przez rzekę drugi raz. Woda na szczęście jest płytka, a do jej temperatury (w przeciwieństwie do komarów) można się przyzwyczaić ;-)

img_2273

img_2275

img_2276

img_2278

Za kolejnym rzecznym wirażem ukazują się coraz ciekawsze widoki:

img_2279

I kolejna ściana, z ogromnym pęknięciem pośrodku.

img_2280

img_2282-panorama

img_2298

img_2299

img_0957

img_0960

img_2300

img_2301-panorama

Za kolejnym zakrętem sceneria ma już prawdziwie górski charakter. Charakterystyczna skalna piramida to góra, którą widzieliśmy na poprzednim biwaku, na końcu doliny w postaci maleńkiego stożka.

img_2318

img_2319-panoramaimg_2329-panorama

Obchodzimy jeziorko i robimy przystanek. Według przewodnika mamy dwie możliwości noclegu. Pierwsza to rybacka chatka, do której dojście prowadzi dziką ścieżką odbijająca tuż nad widocznym na zdjęciu powyżej jeziorem (tu nad = orograficznie lewy brzeg), a druga to położona o 2 km dalej „zwykła” chatka, znajdująca się przy szlaku. Próbujemy odszukać dziki szlak prowadzący do pierwszej chatki, ale w miejscu, w którym powinien odbić nie znajdujemy niczego na kształt przedeptanej ścieżki. Jesteśmy już trochę zmęczeni i decydujemy uderzyć do drugiej chatki, zamiast tracić siły i czas na poszukiwania. Ścieżka prowadzi teraz ostro w górę na rozległy płaskowyż. Po osiągnięciu wysokości rozwiązuje się zagadka położenia pierwszej chatki. Widoczna w dole woda to część ogromnego fiordu o nazwie Kangerluarsuq Tulleq. Kapitalny widok.

img_2339

img_2340

W oddali dostrzegamy maleńką, czerwoną chatkę. Wokół żywej duszy. Dochodzimy do domku, zaglądamy do środka i tak jak podejrzewaliśmy, jesteśmy tu pierwsi. Być może pozostałym udało się znaleźć drogę do poprzedniej chatki, co akurat nie martwi nas zbytnio, bo zdążyliśmy już trochę zatęsknić za samotnością. Chatka ma znaną już nam konstrukcję z mini kuchnią na wejściu i platformą z desek dzielącą miejsce do spania na dwa poziomy. Odpoczywamy chwilę i próbujemy się tu jakoś urządzić. Znajduję kawałek szczotki z pałąkiem zrobionym ze starego kijka trekingowego i zabieram się za zamiatanie, a Sebastian w tym czasie idzie poszukać wody. Jak się okazało, najbliższym źródłem wody pitnej jest tu maleńki strumyk, znajdujący się ok. 10-15 minut drogi od domku. Gotujemy wodę na liofy i herbatę i rozsiadamy się z prowiantem na zewnątrz, skąd roztacza się cudowny widok.

img_2344

Po obiedzie krótki spacerek:

img_2360

img_2345-panorama

I jeszcze zdjęcie pocztówkowe ;-)

img_2342

Mogłabym tak siedzieć do rana, ale zmęczenie powoli bierze górę. Ostatnie spojrzenie na okolicę i zachodzące słońce.

img_2358

Gdy najedzeni i wypoczęci układamy się do snu, na schodach słychać kroki. Po chwili do środka wchodzi Gino. Zastanawiam się jakim sposobem nie spotkaliśmy ich po drodze, zwłaszcza, że rano wyszli jako pierwsi. Z rozmowy dowiadujemy się, że Anna i Peter rozbili namiot gdzieś w rejonie pierwszej chatki. Katrin z Gino niepocieszeni postanawiają poszukać jakiegoś miejsca na własny namiot. W naszym domku zmieścilibyśmy się we czwórkę, ale najwidoczniej oni również potrzebują odpocząć od reszty towarzystwa.

Jutro ostatni dzień na ACT. Czeka nas długa wędrówka i powrót do spraw cywilizowanego świata: poszukiwanie noclegu, sklepu, pranie ciuchów, telefon do bliskich…

Dobijam starą gazetą ostatnie komary, które latają jak sępy nad śpiącym Sebastianem, i sama zasypiam jak dziecko…

You Might Also Like

Common phrases by theidioms.com