Beskid Niski Beskidy Rower

Beskid Niski – Rezerwat Źródliska Jasiołki, Moszczaniec, Polany Surowiczne

Na dziś zaplanowałyśmy pętlę biegnącą przez największy karpacki rezerwat przyrody w Polsce – Źródliska Jasiołki. Późna jesień może nie jest najszczęśliwszą porą na zwiedzanie rezerwatu chroniącego zbiorowiska roślinne (wszak powoli szykują się one do zimy i nie zaprezentują w pełnej krasie) za to moc jesiennych kolorów sprawia, że nadal jest tu przepięknie.

Rezerwat Źródliska Jasiołki powstał w 1993 roku, a jego założeniem była ochrona zbiorowisk roślinnych znajdujących się w źródliskach rzek Wisłoka i Jasiołka. Powierzchnia ochrony wynosi aż 1585 ha, co stawia go na 3 miejscu pod względem wielkości wśród rezerwatów w całym łuku Karpat. Poza częścią, którą przebiega żółty szlak poprowadzony wzdłuż Jasiołki do nieistniejącej wsi Jasiel, obszar chroniony obejmuje głównie tereny leśne (przewaga buka i jodły). Można je podziwiać wybierając niebieski szlak pieszy, który doprowadzi nas do słowackiej granicy i łączy się ze szlakiem granicznym czerwonym. 

Na obszarze rezerwatu występuje wiele gatunków roślin jak np.: smotrawa okazała, sałatnica leśna, tojad wiechowaty, żywiec gruczołowaty, żywokost sercowaty, tojeść gajowa, paprotnik kolczysty, miesiącznica trwała, przenęt purpurowy czy kokoryczka okółkowa. Świat fauny jest równie bogaty, żyją tu m.in.: niedźwiedzie brunatne, rysie, żbiki, wilki, łosie, borsuki oraz orliki krzykliwe, puchacze i bociany czarne. Obraz psują jedynie wypatrzone w kilku miejscach ambony myśliwskie…

Późna jesień ma jeszcze jeden plus – na szlaku nie spotkałyśmy ani jednej osoby, mimo, że dzień był ciepły i słoneczny. 

Parkujemy auto we wsi Wola Niżna i przesiadamy się na rowery. Szlak biegnie początkowo asfaltem, przechodząc następnie w utwardzoną drogę, która łagodnie pnie się do góry pozwalając skupić się na podziwianiu otoczenia.

DSC_4028

DSC_4032

DSC_4033

DSC_4036

DSC_4051

DSC_4060

DSC_4062

Tuż przed wejściem na teren rezerwatu przejeżdżamy przez tereny dawnej wsi Rudawka Jaśliska. Rudawka była niewielką osadą, w okresie międzywojennym liczyła raptem 22 gospodarstwa. To o czym warto wspomnieć, to krzyż ufundowany przez Piotra i Pawła Steców w 1865 roku, który należy do najstarszych zachowanych tego typu obiektów w Beskidzie Niskim (zdjęcie poniżej). Przez wieś przebiegał również jeden z ważniejszych szlaków kurierskich AK, łączący Warszawę z Budapesztem. 

DSC_4067

DSC_4068

DSC_4071

DSC_4072

DSC_4073

DSC_4074

DSC_4075

DSC_4080

DSC_4084

DSC_4091

DSC_4099

DSC_4109

DSC_4136

DSC_4140

Mijamy niewielki cmentarz żołnierzy radzieckich z 1944 roku:

DSC_4142

DSC_4144

DSC_4145

DSC_4146

DSC_4149

DSC_4151

DSC_4155

DSC_4177_1

 

Słowo o historii wsi

Poniżej widoczne ruiny zabudowań dawnego posterunku WOP-istów, wybudowanego po 1946 roku w Jasielu. Pierwotny posterunek znajdował się trochę dalej, w górnej części wsi. Posterunek w Jasielu był nieustannie nękany przez oddziały UPA, dlatego po niedługiej działalności podjęto decyzję o ewakuacji stacjonujących tam żołnierzy pod eskortą oddziału z Komańczy i sąsiednich placówek. Następnego dnia rankiem, podczas ewakuacji, żołnierze zostali zaatakowani przez UPA. Po kilkugodzinnej, nierównej walce z ponad pięciuset partyzantami, Polacy musieli skapitulować. Kilku żołnierzy zostało rannych, kilku udało się uciec, a ok. 90 osób dostało się do niewoli, by następnie zostać rozstrzelanym w lesie, na stokach góry Berdo. Jednemu z jeńców udało się uciec z miejsca zbrodni, był to Paweł Sudnik, dzięki któremu historia ta ujrzała światło dzienne. Po latach, 36 ciał zostało ekshumowanych i przeniesionych na cmentarz w Zagórzu. Nieznane jest miejsce pochówku pozostałych żołnierzy, ale wpadła mi w oko informacja, że IPN ma zamiar rozpocząć śledztwo w tej sprawie… Historia ta jest jedną z najbardziej tragicznych, które wydarzyły się tu w okresie powojennym. 

Po wojnie, w zabudowaniach przez jakiś czas mieściło się schronisko, następnie obiekty zostały przejęte przez PGR, a na przyległych łąkach sezonowo wypasano owce.

Mieszkańcy wsi, jeszcze przed rozpoczęciem Akcji „Wisła”, zostali przesiedleni na ziemie zachodnie i do Związku Radzieckiego.

DSC_4178

DSC_4180

DSC_4182

DSC_4183

DSC_4185

DSC_4186

DSC_4191

DSC_4194

Pomnik poświęcony pamięci rozstrzelanych WOP-istów:

DSC_4200

DSC_4202

Nieopodal pomnika znajdują się wiaty i miejsce na ognisko. W chatce po lewej od biedy można schronić się przed deszczem lub przenocować, aczkolwiek znając historię wsi chyba miałabym przed tym opory…

DSC_4205

DSC_4203

I tu w zasadzie kończy się widokowa część trasy. Dalsza droga wiedzie przez piękny, karpacki las aż do wsi Moszczaniec. 

DSC_4211_1

DSC_4214_1

Wyjeżdżając z Moszczańca decydujemy, że rozszerzymy naszą pętlę o Polany Surowiczne, do których nie udało mi się dotrzeć podczas pierwszej wizyty w Beskidzie Niskim. Po wyjechaniu na szosę główną po chwili odbijamy w prawo, w zielony szlak, który wiedzie przez dawną wieś Surowica. Szlak jest przyjemny i widokowy, jedyną przeszkodą jest pokonanie Wisłoka, ale radzimy sobie z tym bez problemu.

DSC_4217_1

DSC_4218

Ktoś miał rozmach! Dokładam i swój kamyczek do tej imponującej budowli.

DSC_4226

DSC_4236

I już po przekroczeniu rzeki. Czas na suszenie i narzucenie tempa w ramach rozgrzewki.

DSC_4237

DSC_4241

Z łąk wjeżdżamy w drzewa i zarośla. Do Polan mamy może 3 kilometry, ale że w międzyczasie pora zrobiła się mocno popołudniowa, musimy się sprężać żeby nie utknąć tu po zmroku. Gdzieś po drodze, na błotnistej ścieżce pojawia się odcisk niedźwiedziej łapy, co wyciska z nas dodatkowe pokłady sił. Wreszcie dojeżdżamy na miejsce. Kilkadziesiąt metrów od drogi dostrzegamy zabytkową dzwonnicę i studencką chatkę „Chałupa Elektryków”. Początkowo mam ochotę rozejrzeć się po okolicy, ale po przeczytaniu wiszącej na drzewie kartki z ostrzeżeniem o grasujących tu miśkach i wilkach, momentalnie odechciewa mi się dalszych eksploracji. Zagęszczamy ruchy by jak najszybciej dotrzeć do drogi głównej, przy której zostawiłyśmy samochód. Ostatni odcinek to stromawy podjazd i kilka kilometrów przez las. Wyobraźnia zdążyła już zrobić swoje, więc końcówka trasy nie należy do najprzyjemniejszych ;-) 

Wyjeżdżamy z lasu na skraj polany, na której stoi ławeczka i tablica informująca, że jesteśmy w miejscu intensywnego występowania grzybów. Postanawiamy zatrzymać się tu na łyk herbaty i chwilę odsapnąć, bo jedziemy bez przystanku od odpuszczenia Jasiela. Nie zdążyłyśmy dobrze się usadowić, kiedy z lasu dochodzi donośny pisk. Po niedługich poszukiwaniach źródła tego płaczu, naszym oczom ukazał się obraz nędzy i rozpaczy – malutki, wychudzony kociak wydzierający się wniebogłosy. Jakiś „litościwy” s……n postanowił wywieźć go do lasu, zamiast staropolskim zwyczajem utopić w wiadrze. Maluch miał ogromną wolę życia, bo gdyby nie jego nieprzerwane miauczenie, lekko już ochrypłym głosem, nawet byśmy go nie zauważyły… Złapanie zdziczałego i wystraszonego kocurka nie było prostą sprawą, ale ostatecznie głód zwyciężył i dał się zwabić kawałkiem sera. Zrobiłyśmy szybki przepak i maluch wylądował w jednej z sakw. Do auta miałyśmy jeszcze kilka kilometrów szosą, ale na szczęście kot okazał się grzecznym pasażerem i nie próbował się ewakuować. Docieramy do samochodu i ruszamy w kierunku kwatery, zastanawiając się co począć z nieszczęśnikiem. Po drodze zatrzymujemy się w sklepie spożywczym aby dopytać gdzie w okolicy znajdziemy weterynarza, a tu od słowa do słowa Pani ze sklepu stwierdza, że w sumie chętnie przygarnie malucha, bo sama niedawno straciła kotkę. Świetnie!

A oto i sprawca całego zamieszania:

dav

Mając spokojne głowy i sumienia wracamy na kwaterę i odpoczywamy po dniu pełnym wrażeń.

 

 

 

You Might Also Like

Common phrases by theidioms.com