Torre Inglese 2240 m n.p.m – ściana wschodnia
wycena: IV-
długość drogi: 52 m
wyciągi: 2
Po wycieczce na Monte Piana, kolejny dzień budzi nas deszczem i spędzamy go na campingu. Prognozy są takie sobie, niby do końca tygodnia ma pojawić się okienko pogodowe, ale skała po ciągłych, większych lub mniejszych opadach, raczej nie zdąży wyschnąć… Po przymusowym „reście” wita nas ładny, choć zimny ranek. Odnotowujemy najniższą temperaturę wyjazdu, tj. 2.5 C. Ambitniejsze plany niestety musimy schować do kieszeni, ale że szkoda nam porannego słońca, decydujemy pojechać raz jeszcze na Cinque Torri i zobaczyć czy uda nam się powspinać, ostatni raz przed wyjazdem.
Temperatura na górze nie powala, całe 4 C. Podchodzimy pod krótką, ale bardzo ładną, dwuwyciągową drogę na Torre Inglese (IV-).
W słońcu jest całkiem przyjemnie, można wspinać się w lekkich koszulkach, ale gdy tylko zachodzi chmurami, natychmiast wrzucam na siebie puchówkę i tak na zmianę. Sebastian prowadzi pierwszy wyciąg, który prowadzi świetnym, czwórkowym zacięciem. Pod koniec wyciągu wykonuje jakiś niefortunny ruch, przez który wypada mu bark. Niestety, popełniliśmy duży błąd nie robiąc przed wejściem w drogę i przy takiej temperaturze żadnej rozgrzewki. Dochodzę do partnera i zmieniamy prowadzenie. Pokonujemy szybko trójkową płytę, zjeżdżamy do początku drogi i kończymy wspinanie na dziś. Kiedy pakujemy szpej, pogoda zaczyna kompletnie wariować i przez chwilę stoimy w środku jakiejś lokalnej śnieżycy Zanim dochodzimy do samochodu znów wychodzi słońce i zrywa się silny, lodowaty wiatr.
Na niebie widać różne rodzaje chmur, wygląda to tak jakby nad tym rejonem ścierało się kilka frontów atmosferycznych. A podobno to wrzesień jest tu miesiącem najdłuższych, stabilnych okresów pogodowych
Na zakończenie idziemy jeszcze na spacer wokół Cinque Torri. Od zachodniej strony, wraz z grupą Tofan i Lastoi di Formin, tworzą jedną z najpiękniejszych, znanych mi panoram w Dolomitach:
Chłopaki robią jakąś fajną drogę na Torre Grande, ale nie wiem jaką, bo nasz przewodnik tego stopnia trudności nie obejmuje
No i to by było na tyle Wyjazd udany, choć o wiele, wiele za krótki. „Roboty” jest tu chyba do końca życia dlatego jeśli tylko będzie możliwość, postanawiamy wrócić za rok.