Po opuszczeniu Słowenii obieramy kierunek Apeniny, główny cel naszego wyjazdu. Ponieważ trasa przebiega przez pół Italii, postanawiamy skorzystać z okazji i poświęcić kilka dni na zwiedzanie miast znajdujących się po drodze. Te, które najbardziej nas interesują, położone są w regionie Umbria, jak dotąd zupełnie obcego dla nas zakątka Włoch.
Zaczynamy od Gubbio. Dla tych, którym nazwa miejscowości niewiele mówi, podpowiem: Don Matteo, czyli pierwowzór polskiego, filmowego Ojca Mateusza Tu właśnie rozgrywa się akcja włoskiego serialu z księdzem – detektywem w roli głównej. Nie wiem, czy emisja filmu wpłynęła na zwiększenie ruchu turystycznego w Sandomierzu, wiem za to, że do Gubbio odbywają się prawdziwe „pielgrzymki” śladami Don Matteo a miasto jest dumne, że producenci właśnie tu postanowili umiejscowić akcję serialu. W kioskach z pamiątkami można kupić kartki i magnesy z podobizną odtwórcy tytułowej roli, a w witrynach sklepowych wiszą zdjęcia mieszkańców z aktorami. Trochę to zwariowane, ale w sumie bardzo sympatyczne zjawisko
Ale po kolei.
Po długiej drodze ze Słoweni, do Gubbio docieramy już późnym wieczorem. Nawigacja doprowadza nas do miejsca, w którym rzekomo znajduje się camping, ale nocą brama wjazdowa zamknięta jest na cztery spusty, a obiekt zupełnie nie przypomina pola namiotowego. Nie mając większego wyboru ani ochoty na poszukiwania innego campu, nocujemy przy drodze. Sebastian mości się w samochodzie, a ja rozkładam śpiwór obok, bo w aucie jakoś nie potrafię się wyspać. Rankiem postanawiamy przenieść się na upatrzony camping, znajdujący się 20 kilometrów dalej, a po zakwaterowaniu wrócić i zwiedzić miasto. Camping Rio Verde znajduje się u podnóża góry Monte Cucco (1566 m n.p.m.). Nie będąc wcześniej w tym rejonie Włoch spodziewaliśmy się, że w górzyste tereny wjedziemy dopiero bliżej Parku Narodowego Gran Sasso, tymczasem już teraz poruszamy się w otoczeniu pagórków przypominających bieszczadzkie połoniny. Nowy Camping robi na nas bardzo dobre wrażenie i cieszymy się, że ostatecznie tu trafiliśmy. Zasięgając informacji w recepcji dowiadujemy się, że rejon ten oferuje sporo atrakcji i pięknych szlaków i aby go poznać, trzeba by zakotwiczyć tu co najmniej na kilka dni.
Po rozbiciu namiotu i doprowadzeniu się do kultury wracamy do naszego miasteczka. Gubbio jest położonym na zboczach góry Ingino średniowiecznym miastem, które pod względem architektury uchodzi za jedno z najpiękniejszych w regionie. Co ciekawe, wielu turystów omija je koncentrując się na pobliskim Asyżu (oddalonym o ok.55 km), który choć równie piękny, jest zdecydowanie mniej kameralny. Dla nas brak tłumów i nieco senny charakter Gubbio jest zdecydowanie na plus.
Zostawiamy auto na parkingu w pobliżu placu Piazza Giordano Bruno, do którego docieramy po krótkim spacerze:
Następnie ulicą Via dei Consoli zmierzamy w kierunku placu Piazza Grande.
Nie jestem wielką fanką seriali, ale włoski Don Matteo, choć naiwny i schematyczny do bólu, wyjątkowo przypadł mi do gustu. Lubię oglądać włoskie filmy, niezależnie czy jest to sztuka przez wielkie czy małe „es”, dla samego klimatu, języka i pięknych włoskich scenerii. W serialu, Piazza Grande było jednym z głównych miejsc spotkań bohaterów. Plac robił wrażenie przede wszystkim ze względu na lokalizację w górnej części Gubbio, przez co wydawał się jakby zawieszony nad resztą miasta. Uroku dodawały rozległe widoki na okoliczne wzgórza, piękna architektura otaczających go budynków oraz bardzo charakterystyczny element, czerwona kostka brukowa, która przywoływała wspomnienia o innym pięknym miejscu Italii – Piazza del Campo w Sienie. Byłam bardzo ciekawa tego miejsca i nie mogłam się doczekać by sprawdzić, czy faktycznie posiada ono taki urok, czy jest to głównie zasługa kunsztu operatorów filmowych
Według mnie zdecydowanie to pierwsze, co starałam się choć trochę uchwycić za pomocą zdjęć:
Piazza Grande i Palazzo dei Consoli:
Palazzo dei Consoli:
Palazzo del Podestà:
Palazzo dei Consoli i Palazzo del Podestà, dwa najbardziej charakterystyczne, zwrócone frontem do siebie budynki przy Piazza Grande. Oba datowane na XIV wiek. Wraz z Piazza Grande, w zamyśle autora, miały tworzyć jedną architektoniczną całość. Wybudowany w barokowym stylu z elementami włoskiego gotyku, mierzący 60 metrów Palazzo dei Consoli, jest jednym z najpiękniejszych włoskich budynków użyteczności publicznej. Od 1909 roku jest siedzibą Muzeum Obywatelskiego (Museo Civico). Znajdują się w nim sale archeologiczne, zbiory monet i ceramiki oraz galeria obrazów. Muzeum posiada również w swych zasobach słynne Tablice Iguwińskie. Tym co jeszcze mnie zachwyciło były pałacowe schody w kształcie wachlarza, idealne wręcz do wszelkich sesji fotograficznych i zdjęć filmowych. Palazzo del Podestà, choć mniej okazały (żeby nie powiedzieć podupadający) pełni za to istotniejszą funkcję – jest to miejski ratusz.
Jako że na każde miasto mamy przeznaczony max jeden dzień, a w Gubbio zostało nam jeszcze trochę do zobaczenia, opuszczamy plac i ruszamy w kierunku kolejnych atrakcji. Żar leje się z nieba i wody ubywa w ekspresowym tempie. Tu, podobnie jak w Bergamo, ratują nas gęsto rozmieszczone kraniki z wodą pitną. Gdyby nie one, to chyba musielibyśmy przełożyć zwiedzanie na późny wieczór lub nosić kilka litrów wody w plecaku. Dla Włochów >30ºC w cieniu to najwyraźniej małe miki, bo niektórzy zasuwają w jeansach i bluzkach z długimi rękawem, na widok czego mam ochotę wskoczyć do najbliższej fontanny
Plątaniną uliczek docieramy do kolejnych punktów na mapie. Poniżej Piazza San Giovani, przy którym znajduje się kościół św. Jana Chrzciciela / Chiesa di San Giovanni Battista wybudowany w XIII-XIV wieku, w stylu gotycko-romańskim. Dokładnie powyżej kościoła znajduje się Piazza Grande. Dzięki serialowi Don Matteo jest on jedną z najbardziej rozpoznawalnych budowli w Gubbio. Co ciekawe, w filmie wykorzystano jedynie ujęcia fasady kościoła św. Jana, zdjęcia wnętrz były kręcone w zupełnie innym kościele, do którego nota bene trafiliśmy przypadkiem, ale o tym za chwilę. Kościół św. Jana był tak licznie odwiedzany przez fanów serialu, że na drzwiach wejściowych swojego czasu wywieszono kartkę z napisem „Wejście do kościoła tylko w celu modlitwy”.
Upał coraz bardziej daje się we znaki, więc postanawiamy schłodzić się w miejskim parku i tam przeczekać najgorszy skwar. Po drodze mijamy kościół św. Franciszka / La chiesa di San Francesco znajdujący się przy placu Piazza dei Quaranta Martiri. Kościół ten jest jednym z pierwszych wzniesionych ku pamięci świętego Franciszka z Asyżu, a pierwszą mszę odprawiono tu w 1256 roku. W XVIII wieku dokonano prac renowacyjnych podczas których zamalowano część oryginalnych fresków. Dopiero w roku 1938, podczas kolejnej renowacji, freski zostały częściowo odzyskane.
Idąc dalej dostrzegamy dużych rozmiarów pomnik, który z bliska okazuje się być postacią świętego Franciszka z wilkiem spoczywającym na jego kolanach. Dlaczego pomnik świętego z Asyżu postawiono akurat w Gubbio? Wiąże się to z opowieścią o złym wilku, który nękał mieszkańców Gubbio pożerając zwierzęta gospodarskie, a w końcu i ich samych. Ludzie ze strachu bali się wychodzić poza bramy miasta, gdyż nawet uzbrojeni nie byli w stanie obronić się przed wilczymi kłami. Święty Franciszek na wieść o ich niedoli postanowił pomóc mieszkańcom i porozmawiać z wilkiem. Ku przerażeniu ludności, święty wyszedł na spotkanie tak jak stał, a za jedyną broń miała mu służyć wiara. Wilk na znak krzyża od razu zamknął swą krwiożerczą paszczękę i bacznie słuchał co święty ma mu do powiedzenia, a było to nie lada kazanie ;-) Franciszek poprosił wilka aby nigdy więcej nie krzywdził ludzi, a w zamian za to oni będą go dokarmiać by nie cierpiał głodu. Wilk przystał na tę prośbę i przybili sobie piątkę, zawierając tym samym pakt pokoju. Czyż nie urocza historia? Nam się wielce spodobała :-)
Święty Franciszek z wilkiem:
Spod pomnika kierujemy się prosto do parku i przy okazji uzupełniamy zapasy wody. Nie rozsiadamy się tu na długo, bo chcemy jeszcze dotrzeć do Bazyliki św. Ubalda znajdującej się na szczycie Monte Ingino.
Idziemy zagłębiając się w kolejne klimatyczne uliczki…
Święty Ubald we własnej, kamiennej osobie:
I kolejny kościół – Chiesa di San Marziale. Z zewnątrz bardzo niepozorny, jak zresztą wiele kościołów we Włoszech. Prawie go przegapiliśmy idąc na wzgórze. Kiedy weszliśmy do środka skojarzyliśmy, że to właśnie wnętrze tego kościoła wykorzystano w serialu. Jak widać jest on bardzo skromny i kameralny, bez przepychu, bez fresków.
Do Bzyliki św. Ubalda docieramy kolejką linową, z której roztaczają się cudne widoki na miasto i okolice. Niestety, pomerdałam coś w ustawieniach aparatu i wszystkie zdjęcia z kolejki wyszły prześwietlone. Kiedy przyszliśmy akurat odbywała się msza, więc z oczywistych względów nie robiłam zdjęć wewnątrz.
Bazylika jest najważniejszą świątynią w Gubbio, tam właśnie złożone są szczątki świętego Ubalda – patrona miasta. Relikwie świętego znajdują się w szklanej trumnie ponad ołtarzem i jest to dość osobliwy widok. W bazylice można zobaczyć też ogromnych rozmiarów trzy drewniane „świece”, przypominające specyficzne rzeźby, z którymi wiąże się pewna tradycja.
Bzylika św. Ubalda:
I na dziedzińcu przed wejściem głównym:
Corsa dei ceri – wyścig świec
Tradycja ta od czasów średniowiecza przetrwała w niemalże niezmienionej formie. 15 maja każdego roku na Piazza Grande formułują się trzy drużyny, z których każda ma za zadanie wbiec jak najszybciej na wzgórze Ingino, niosąc świecę z wizerunkiem danego świętego: Ubalda, Jerzego oraz Antoniego. Do końca XVI wieku w wyścigu rzeczywiście wykorzystywano świece natomiast później zastąpiono je drewnianymi figurami z postacią świętego na szczycie. Nazwa „świeca” może być mylącą, gdyż obecnie są to potężne konstrukcje o wadze 300 kilogramów! Wbrew nazwie „wyścig” porządek biegu jest ściśle ustalony: na czele zawsze jest św. Ubald (patron miasta i murarzy), następnie św. Jerzy (opiekun kupców), a na końcu św. Antoni (opiekun rolników). Pokonanie całej trasy zajmuje około trzy godziny. Istotne jest, aby świeca podczas biegu nie przekrzywiała się ani nie dotykała murów budynków w wąskich uliczkach Gubbio. Jak widać zadanie jest niełatwe i uczestnicy wyścigu po osiągnięciu mety z pewnością mogą powiedzieć, że złożyli świętemu ofiarę zmęczenia.
A oto fragment video z zeszłorocznych obchodów wyścigu świec:
Opuszczamy bazylikę i podchodzimy kawałek szlakiem na wierzchołek Monte Ingino, skąd możemy podziwiać panoramę 360º na miasto i okoliczne góry.
Na koniec wracamy na zachód słońca na plac Piazza Grande. Słońce jest coraz niżej, a Gubbio wygląda bajecznie w ciepłych, letnich barwach:
Piazza Grande wieczorową porą. Biorąc pod uwagę, że jest środek sezonu turystycznego, plac nie jest zatłoczony, a z każdą kolejną godziną robi się coraz bardziej pusto. Chyba rzeczywiście większość turystów omija to miasto i pędzi prosto do Asyżu. Cóż, ich strata, chociaż nie powiem żebym jakoś szczególnie ubolewała z tego powodu
Podsumowując, dla mnie Gubbio jest kwintesencją piękna włoskich miasteczek. Podziwiając średniowieczną architekturę można się poczuć jak w wehikule czasu. Miasto ma również ciekawe tradycje, jest pięknie położone, niezatłoczone i nieskomercjalizowane. Na nas zrobiło bardzo pozytywne wrażenie i polecam zajrzeć tu każdemu, kto planuje odwiedzić Umbrię.
Plan miasta:
Korzystaliśmy z przewodnika „Włochy Północne. Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu” wyd. Bezdroża