Piramide di Col dei Bos (2400 m n.p.m) – Filar Alpini
wycena: III-IV
długość drogi: 343 m
wyciągi: 10
Po udanym dniu na Punta Dallago wybieramy drogę o podobnych trudnościach, jednak dłuższą o 200 metrów. Droga prowadzi filarem na szczyt o wdzięcznej nazwie Piramide di Col dei Bos i liczy 10 wyciągów. Nigdy nie robiliśmy tak długiej drogi i zastanawiam się jak wypadnie nasza dzisiejsza wspinaczka pod względem czasowym. Wyruszamy szosą w kierunku Passo Falzarego i tuż przed przełęczą zostawiamy samochód na parkingu przy restauracji Strobel, zgodnie z zaleceniami z przewodnika. Rzeczywiście, dojście pod ścianę z tego miejsca jest najszybszą opcją, bo zajmuje 30 minut, a przy okazji spotkaniem z historią. Po wyjściu szlakiem na szeroką ścieżkę z czasów I Wojny Światowej, mijamy ruiny wojskowego szpitala. Taki widok nie jest dla mnie nowością, jednak za każdym razem te „strzępy” historii rozrzucone po całych Dolomitach robią duże wrażenie.
Na ścieżce jest dość tłoczno, gdyż w rejonie szpitala startuje również ferrata (o jakże zachęcająco brzmiącej nazwie) „Truppe Alpine”*. W przewodniku opisana jest jako jedna z opcji zejściowych z naszego filara, jednak postanawiamy darować ją sobie i schodzić klasycznie, ścieżką ;) Na naszą drogę ostrzy sobie również pazurki niemiecka para, mili państwo po pięćdziesiątce, a może raczej przed sześćdziesiątką… ale czy to ważne? Ważne, że tak właśnie wyobrażam sobie swoje życie za jakieś 30 lat ;) Przychodzimy drudzy więc ustawiamy się grzecznie w kolejce i nieco zaskoczeni obserwujemy, jak Niemcy szybko i sprawnie pokonują pierwszy, a potem i kolejne wyciągi. Pierwsze dwa wyciągi to II-III-kowy filar, prowadzimy na zmianę. Trzeci wyciąg to przejście łatwym terenem (II) do płyty za IV-. Prowadzi go Sebastian, jednak nie odnajduje zaznaczonego na schemacie stanu, więc zakłada własny na turniczce, kilka metrów wyżej. W zasadzie jego stanowisko jest już dosyć blisko kolejnego. Postanawiamy zrobić mały szacher-macher i zrobić te półtora wyciągu na raz. Sebastian zostaje na prowadzeniu. Do pokonania ma rozległą trójkową ściankę wyprowadzającą na małą przełączkę pod krótką granią:
Ściana ta nie wygląda na trudną, dlatego zastanawiam się dlaczego Sebastian przymierza się do niej jak pies do jeża. Jednak zaczynam rozumieć, widząc jak co chwilę strzelają mu spod rąk i stóp większe i mniejsze kamienie oraz słysząc jak zaklina siarczyście. Ten wyciąg jest wyjątkowo paskudny. Staram się pokonać go najszybciej i najdelikatniej jak potrafię, stąpając po stopniach jak kot . Krucha trójka to nie jest to, co we wspinaczce lubię najbardziej… Na stanowisku jeszcze raz analizujemy schemat naszej drogi. W końcu dochodzimy do porozumienia, że musi być to stanowisko przed szóstym wyciągiem. Pogoda już po pierwszym wyciągu zaczęła się psuć, jednak wierzyłam, że wytrzyma do końca naszej wspinaczki. Niestety, będąc dokładnie w połowie drogi spadają na nas pierwsze krople deszczu i nie ma szans, by miało się jeszcze rozpogodzić. Linia drogi i teren nie sprzyjają zjazdom, więc nie pozostaje nic innego jak napierać dalej. Przede mną krótka, lita grańka wyceniona na III-/III + (przy okazji – chyba pierwszy raz w życiu widzę taką wycenę jak III- :) ), jeden z najładniejszych wyciągów tej drogi. Szkoda, że pokonujemy go w pośpiechu i w niepogodzie. Kiedy dochodzę do stanowiska i zaczynam ściągać Sebastiana, mżawka zaczyna przechodzić w deszcz. Sebastian pokonuje wyciąg i na stanie szybko przepakowujemy w reklamówki co cenniejsze rzeczy z plecaków, gdyż one same przemakają nam momentalnie. Siódmy wyciąg zaczyna się czwórkową ścianką. Przystawiam się i kombinuję jak pokonać ten odcinek, ale o ile stopy stoją w miarę stabilnie, to ręce szybko ześlizgują się z całkowicie już mokrych chwytów. W kluczowym miejscu ściany znajduje się hak. Postanawiam azerować, bo nie jestem w stanie się utrzymać na rękach i za bardzo boję się lotu w tym miejscu. W końcu wygiełguję się na trawiaste pastwisko, skąd już na luzie dochodzę do stanowiska. W międzyczasie deszcz ustępuje i modlę się w duchu by tak zostało, bo przed nami jeszcze dwa czwórkowe wyciągi. Sebastian dochodzi do stanowiska pokonując ściankę o własnych siłach, czym choć w połowie ratuje honor zespołu… ;) Ósmy wyciąg to 40 metrów łatwego terenu (III/I), z którym szybko sobie radzimy. W innych okolicznościach narzekałabym na ilość stricte wspinaczkowych odcinków na tej drodze, ale dziś ciesze się, że nie porwaliśmy się na nic trudniejszego. Przed nami dziewiąty wyciąg, trzecie z czterech najtrudniejszych miejsc drogi. Rozpoczynam wspinaczkę kilkunastometrowym z początku kominkiem, później zacięciem wycenionym na III+, jednak w moim odczuciu trudności są wyższe. Co dziwne, skała wysycha tu bardzo szybko i po pierwszych czujnych ruchach odzyskuję pewność siebie i radość ze wspinania. Zacięcie przechodzi w czwórkową, lekko „wypychającą” płytę, którą Bernardi w przewodniku określa jako kapitalną. I rzeczywiście, mimo delikatnego przewieszenia płyta jest świetnie urzeźbiona i wspinaczka nią to czysta przyjemność. W moim odczuciu, ten wyciąg jest najładniejszy na całej drodze. 40 metrów wspinania w litej skale o równomiernych trudnościach. Ostatni wyciąg przypada Sebastianowi. Początkowo wiedzie on ścianką za IV-, która wyprowadza w III-wy teren i nim aż do wierzchołka. Kiedy zaczynamy się wspinać, ponownie zaczyna mżyć. Uwijamy się by czym prędzej stanąć na szczycie i móc zacząć schodzić. Kilkanaście metrów od nas dostrzegamy stalową linę ferraty Truppe Alpine, która również ma tu swój koniec. Widoki są prawie zerowe, niestety.
Zejście prowadzi początkowo żlebem ubezpieczonym poręczówką. Robimy sobie prowizoryczne lonże z taśm i karabinków i schodzimy aż do wyraźnej ścieżki, którą docieramy w rejon ruin szpitala. Jest po 16.00. Mam trochę mieszane uczucia co do tej drogi. Z jednej strony cieszę się, że wspinaliśmy się do samego końca i nie odpuściliśmy. Z drugiej, o ile przyjemniejsza byłaby ta wspinaczka w normalnych warunkach. Z trzeciej, to właśnie takie przygody na dłużej zapadają w pamięć i wspomina się je po czasie, więc chyba jednak było warto… :)
* W wolnym tłumaczeniu, są to włoskie oddziały piechoty górskiej.