Dwa lata temu ze znajomymi wpadliśmy na pomysł, aby spędzić Sylwestra w bacówce, na jednej z beskidzkich hal. Zabawa była przednia, a pomysł tak nam się spodobał, że wiedzieliśmy, że będziemy chcieli powtórzyć to w przyszłości. Wejście w 2020 rok okazało się świetną ku temu okazją. Pozostało znaleźć odpowiednie miejsce i liczyć na dobre warunki pogodowe. Łukasz proponuje utulnię w paśmie Tatr Niżnych. Na kilka dni przed końcem roku, w Tatrach słowackich ogłaszają lawinową trójkę. W sąsiednich pasmach sytuacja również wygląda na „rozwojową”. Bijemy się z myślami, ale ostatecznie decydujemy się jechać, a w razie fatalnych warunków na szlaku najwyżej zawrócić.
Magda z Łukaszem zostawiają u nas auto i wspólnie ruszamy na Słowację. Do wsi Čertovica, gdzie startuje czerwony szlak, docieramy po 4 godzinach. Parkujemy przy Pensjonacie STIV i robimy szybki przepak. Ubrani i spakowani jak na wojnę (wyjeżdżaliśmy z myślą o torowaniu i masie śniegu) ruszamy w stronę chatki, ale jakoś nie widać tej groźnej zimy. Śnieg momentami wywiany do gołej ziemi, krajobraz bardziej wczesnowiosenny niż zimowy. I po co żeśmy brali ten cały majdan? Z drugiej strony lepiej nosić niż torować, dlatego nie narzekamy zbytnio i maszerujemy, aby zdążyć przed zmrokiem i zaklepać sobie miejsca.
Szlak jest łatwy i krótki, więc szybko docieramy do celu.
Chatka robi na nas bardzo dobre wrażenie, jest zadbana, czysta i nieźle wyposażona. Ludzie korzystają i widać, że również dbają o to wspólne dobro. Świetna sprawa, może kiedyś i u nas będzie to tak dobrze funkcjonować.
Przed zachodem słońca udaje mi się jeszcze z grubsza obadać teren i zrobić kilka zdjęć. Fibi wchodzi na skałkę – mini punkt widokowy, poniżej widoczna słowacka wieś Beňuš. Kiedy tak sobie stoimy i podziwiamy widoki, nadchodzi słowacki turysta. Zasuwa pod górę w dość ciekawym stroju, a mianowicie w samych majtkach. Wytężam wzrok żeby dobrze mu się przyjrzeć, może to tylko obcisła bielizna termiczna w cielistym kolorze? Ale nie, golas jak sto pięćdziesiąt. No i teraz trochę mi głupio, że się tak gapiłam.
Chłopak zagaduje o psa i razem idziemy do chatki. Po chwili dociera trójka jego znajomych (w ubraniach). Zastanawiamy się, jak pomieścimy się w tej chałupinie w 8 osób, ale Słowacy chcą się tylko ogrzać i zaraz ruszyć dalej. Dowiadujemy się, że u sąsiadów Nowy Rok świętuje się trochę bardziej uroczyście i rodzinnie, w związku z czym nie powinniśmy spodziewać się tu dziś tłumów. Pijemy z turystyczną bracią z południa po przysłowiowym kieliszku i składamy sobie noworoczne życzenia. Rozmawiamy jeszcze chwilę, po czym ekipa zawija się i zostajemy w swoim gronie.
Kto zaczyna imprezę o 16.00, ten o 22.00 przybija gwoździa. No dobra, nie było tak źle, w formie trzymały nas karty i inne sylwestrowe rozrywki. Fibi czuwała, by w każdej chwili móc obronić nas przed atakiem niedźwiedzia lub kimkolwiek, kto postanowi wejść do środka ;-) Wyobraźnia podpowiadała różne głupie scenariusze, zwłaszcza kiedy wiatr kilka razy, znienacka, otworzył na oścież drzwi za moimi plecami.
Z psiego punktu widzenia, Sylwester w górach to świetna sprawa. Widać fajerwerki, ale ich NIE SŁYCHAĆ! Brzmi jak przepis na produkt idealny. Taka aluzja, sugestia, luźna propozycja… To mówiłam ja, pies Fibi.
Reszta nocy minęła spokojnie, nawet udało mi się jako tako wyspać, chociaż wiatr momentami dawał czadu. Przez chwilę marzył mi się wschód słońca na szczycie, ale wystarczyło spojrzeć na śpiące kamiennym snem towarzystwo, żeby zrozumieć, że pomysł nie spotka się z entuzjazmem, co ostatecznie zdemotywowało i mnie.
Jednak szkoda nam marnować dnia, więc około siódmej zaczynamy wygrzebywać się z ciepłych śpiworów. Ranek jest chłodny, za to pogoda jak na zamówienie. Biorę aparat i idę na wypatrzony wczoraj punkt widokowy.
Dzień dobry w 2020-tym!
Widoki z chatki są ograniczone, próbuję podejść ciut wyżej w kierunku Beňuški, i sprawdzić, czy widać coś więcej.
Najpierw zza drzew wyłoniła się Kráľova hoľa 1946 m n.p.m., a później…
Później było już tylko lepiej, na horyzoncie pojawiły się Tatry! Wczorajsze chmurzyska skrywały takie cuda, ale noworoczny poranek pięknie nam to wynagrodził.
Dziś czeka nas jeszcze powrót do domu, więc śniadamy i powoli zbieramy manatki.
Do auta wracamy szlakiem przez Beňuškę, tak na dobre rozpoczęcie nowego roku. Podejście z chatki jest krótkie. Sam szczyt okazuje się płaski i rozłożysty, gdyby wierzchołek nie został oznakowany, trudno byłoby go w ogóle znaleźć. Ale nie charakter góry jest tu istotny, a to, co możemy z niej zobaczyć, a widać całkiem sporo. W pierwszej linii Tatry Niżne, następnie Wysokie i Zachodnie, a naokoło mnóstwo niższych gór i pagórków, których nazw, bez mapy w ręku, nawet nie próbuję odgadnąć. Drzewa miejscami zasłaniają panoramę, ale generalnie jest to świetny punkt widokowy.
Na Tatry od południa możemy napatrzeć się dziś dowoli.
Wierzchołek Beňuški 1542 m n.p.m. Wyżej już nie będzie, choć niektórzy próbują ;-)
Magda & Łukasz.
Fibi poprzedniego dnia uszkodziła sobie poduchę na nadgarstku. Nikt nie przyuważył kiedy i w jaki sposób, bo nie utykała, ani nie zachowywała się nieswojo. Bandaż elastyczny trochę pomógł chronić łapkę, ale ze trzy razy musieliśmy go wiązać od nowa, bo cały czas się zsuwał. Jesli znacie lepsze patenty na skuteczny opatrunek w drodze, albo jakieś magicznie wiązanie, dajcie znać.
Przed nami nowopowstała utulnia. Niestety, wygląda na to, że za nią buduje się znacznie większy obiekt (widoczne w tle murki). Nie znaleźliśmy informacji cóż to za ustrojstwo, nowe schronisko, czy może prywatny budynek? Okaże się niebawem.
W nowej utulni spotykamy czwórkę Słowaków. Wpominają, że początkowo planowali dojść do naszej chatki i w niej nocować, ale zniechęcił ich silny wiatr i postanowili zostać tu. I słusznie, w naszej chacinie byłoby nam okropnie ciasno, a o spaniu moglibyśmy zapomnieć. Ehh, jak to człowiekowi z czasem zmieniają się priorytety
W tym miejscu w zasadzie kończy się nasza wycieczka. Nowy Rok był dla nas bardzo łaskawy, trafiliśmy w świetne miejsce, odkryliśmy nieznane dotąd rejony w górach, pogoda dopisała. Oby to była dobra wróżba na 2020-ty, bo ponoć jaki Sylwester taki cały rok. I tego się trzymam! :-)